Dwudziesty szósty luty, punkt 18- straciłam swoje wszystko.
Umarła ostatnia cząstka.
Mój Bóg jest chyba chory chce,abym zwariowała do końca
Przetrwałam dla ciebie i nikogo innego
Tak długa to była droga,
Wiem że nazywa się ona ulicą marzeń.
Ale to nie jest gwiezdny pył dla moich stóp
Ona rzuca słodko-gorzki smak.
Ta słodka wiara pozwoliła mi żyć, z nadzieją. Szkoda że zawiodłaś.
Szkoda że rozpłynełaś się, choć i tak umarłaś ostatnia.
A wszystko po to by dowiedzieć się, że zrobiłam kolejny krok do wyjścia ze sceny.
Ja już umarłam. Nie mam już nic. To wszystko już nie ma znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz