27 lutego 2011

Boże przebudź się

To ludźkie cierpieć. Co prawda trudno wyciągnąć wnioski z naszych i cudzych błędów.Znam te sceny nienawiści na pamięć w wódce wykąpane. Zbyt dużo się stało żeby z tym normalnie żyć, ale za mało by nie było czasu na zmianę. To co zepsute w gniewie już nie naprawię.
Chyba włącza mi się znieczulica, jakie to wszystko ma znaczenie?

26 lutego 2011

Wiecznie nieszczęśliwi

Te wszystkie myśli są jakąś przykrywką do uronienia kilku łez, bo gdzieś w środku boli mnie to, co widzę. Już od jakiegoś czasu zauważyłam że ludzie przywiązują się do kogoś (czegoś?)w tak wykraczający poza granice normy sposób, że staję się to co najmniej dziwaczne. Wszystko wokół staję się być mnie ważne, odepchnięte na drugi plan. Zrozumieć mogę (chociaż czasem trudno mi to przyswoić) że każdy człowiek ma własną hierarchię wartości. Jeden znajdzie szczęście w karierze, drugi w pieniądzach, trzeci w swojej miłości, a jeszcze znajdzie się ten który doceni że słońce świeci, że ktoś się uśmiechnie czy wyciągnie rękę. Tak często użalamy się nad sobą, nawet publicznie - co dla mnie jest komiczne. Wielu żyję w przekonaniu że otaczający go ludzie którzy na ogół wydają się uśmiechnięci, otwarci nie mają żadnych problemów, tylko "ja biedny zostałem pokarany przez los. Jest mi źle, jest mi smutno". Powiedźcie że wasze życie nie ma sensu, człowiekowi który stracił całą rodzinę. Wyjaśnij dlaczego ociekasz nienawiścią do rodziców dziecku które ich nie ma. Wytłumacz że ułamek sekundy jest bez znaczenia komuś kto stracił nogi w wypadku...


Jednak wracając do meritum, pomyślmy dlaczego nasze pragnienia przysłaniają nam oczy? Tych pytań jest jeszcze więcej, tylko odpowiedzi brak.

Boże przebudź się.

14 lutego 2011

Trochę wolniej





W powietrzu gęsto od emocji. W świecie realnym przebywam coraz krócej, można by rzec że tylko ukradkiem wracam do spraw jak dla mnie nie istotnych a koniecznych. Żyję coraz więcej w własnym umyśle, niż w ciele fizycznym. Spokojnie patrzę, obserwuję targowisko głupoty które mnie otacza, które daję się coraz bardziej w znaki, które coraz bardziej wywiera na mnie presje i zostawia nie miły ucisk. Jednak nie uzależniając się od niczego ani nikogo stoję na uboczu i patrze na życie w obiektywny ale nie zaangażowany sposób. Na ludzi tak bardzo podobnych, ale widzących głównie "znaczące" różnice. Którzy tak potwornie spieszą się do nikąd, zaniedbując prawdziwe wartości. Wystarczy wyjrzeć na ulice, a dostrzec tam można teatr lalek, z wszechwiedzącą elitą na przodzie która nie widzi niczego innego poza czubkiem swego nosa, poza wygodą, poza bogactwem. Śmiało nazwę to manipulacją, gdzie obieramy ów cel, przy okazji skrócając całą wędrówkę w społeczeństwie które szczęście znajduję w biegu. tylko to idiotyczne eldorado jest na tyle daleko, że jaramy się nim długo przed, zanim osiągniemy ów cel. Mamy bardzo dziwną mentalność, a mianowicie: Lubimy pokazywać, że posiadamy, bardziej nawet chyba niż posiadać.Ten cały idiotyzm pokazania światu swojej wyższości (?) jest dla mnie co najmniej śmieszny i żałosny, a na pewno daleki by mi w ten sposób zaimponować.