26 lutego 2011

Wiecznie nieszczęśliwi

Te wszystkie myśli są jakąś przykrywką do uronienia kilku łez, bo gdzieś w środku boli mnie to, co widzę. Już od jakiegoś czasu zauważyłam że ludzie przywiązują się do kogoś (czegoś?)w tak wykraczający poza granice normy sposób, że staję się to co najmniej dziwaczne. Wszystko wokół staję się być mnie ważne, odepchnięte na drugi plan. Zrozumieć mogę (chociaż czasem trudno mi to przyswoić) że każdy człowiek ma własną hierarchię wartości. Jeden znajdzie szczęście w karierze, drugi w pieniądzach, trzeci w swojej miłości, a jeszcze znajdzie się ten który doceni że słońce świeci, że ktoś się uśmiechnie czy wyciągnie rękę. Tak często użalamy się nad sobą, nawet publicznie - co dla mnie jest komiczne. Wielu żyję w przekonaniu że otaczający go ludzie którzy na ogół wydają się uśmiechnięci, otwarci nie mają żadnych problemów, tylko "ja biedny zostałem pokarany przez los. Jest mi źle, jest mi smutno". Powiedźcie że wasze życie nie ma sensu, człowiekowi który stracił całą rodzinę. Wyjaśnij dlaczego ociekasz nienawiścią do rodziców dziecku które ich nie ma. Wytłumacz że ułamek sekundy jest bez znaczenia komuś kto stracił nogi w wypadku...


Jednak wracając do meritum, pomyślmy dlaczego nasze pragnienia przysłaniają nam oczy? Tych pytań jest jeszcze więcej, tylko odpowiedzi brak.

Boże przebudź się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz